Przesadzenie jest bardzo zajmujące

Z rozrośniętej karpy korzeniowej odrywało się wiele „kartofelków” szklistych bulwek, w których szparagi gromadzą wodę na wypadek suszy. Czym słabiej podlewamy szparagi, tym powstaje ich więcej. Widocznie nasz szparag często był zasuszany, bo bulwki aż wyłaziły z doniczki. Mimo to była to naprawdę piękna roślina. Same kłopoty sprawiał natomiast mej matce szparag pierzasty (Asparagus plumosus). Wiadomo, że wymaga on więcej ciepła, wilgoci, rozproszonego światła i bardziej próchnicznej ziemi. Mimo szczególnej troski, jaką go otaczano opryskiwania i odsuwania od okna miał zwykle tylko 2—3 pędy i to często z opadającymi gałęziakami. Pnączem o wyjątkowo pięknym, trwałym i bogatym ulistnieniu jest fatshedera (Fatshedera lizei). To dziecię mezaliansu gdzie matką była fatsja japońska a ojcem irlandzka odmiana bluszczu zwyczajnego (niesłychanie rzadko udają się krzyżówki między rodzajami!), towarzyszyło mi przez kilka lat w biurze MPZ. Pędy jej, z wyglądu dość sztywne, prawie jak u krzewów, są jednak na tyle elastyczne, że w młodości poddają się przyginaniu i podwiązywaniu. Wiedząc, że od słońca żółkną jej liście ustawiliśmy fatshederę z dala od południowego okna, oddzielało ją od niego biurko. Lubiła zawsze wilgotną ziemię w doniczce, a zimą doskonale znosiła chłody (pomieszczenie biurowe ogrzewały piece kaflowe na węgiel, w czasie świąt w nich nie palono). Temperatura zaledwie kilku stopni powyżej zera nie szkodziła jej.