Rozwój prostych form kooperacji, zwłaszcza w tyrolskim sadownictwie

Tam każdy sadownik należy do zespołu (zrzeszenia) wspólnego użytkowania chłodni, urządzeń nawadniających itp. Nie mam wątpliwości, że jedną z podstaw szybkiego rozwoju polskiego sadownictwa są proste formy kooperacji na większą niż dotąd skalę. Na ten temat zainteresowani znajdą artykuł na stronie 27 tego „Informatora”. Sadownikom amerykańskim i tyrolskim można zazdrościć łatwości nabycia potrzebnych środków produkcji i części zamiennych do maszyn. O każdej porze roku mogą nabyć wszystko co potrzebują do produkcji owoców i prowadzenia gospodarstwa. Trzeba podkreślić, że ciągniki i maszyny są w przeliczeniu na jabłka znacznie droższe niż w Polsce, ale są dostępne. Inne spostrzeżenie, to konieczność wyższej produkcji owoców w gospodarstwie, aby związać przysłowiowy koniec z końcem. Aktualnie sadownik amerykański produkujący średnio 30 ton jabłek z 1 hektara musi rocznie produkować 120—150 ton jabłek, aby pokryć koszty produkcji i zapewnić godziwy byt rodzinie. Sadownik tyrolski potrzebuje mniej (tam jest wyższa opłacalność produkcji jabłek), mianowicie 80—100 ton rocznie. Ile trzeba jabłek w Polsce, każdy sadownik już sam sobie wyliczy. W tym miejscu warto nadmienić, że w stanie Waszyngton optymalna powierzchnia sadu w gospodarstwie wynosi 5—15 ha, w Tyrolu 10 ha. Wydaje mi się, że warto nam się zbliżyć do powierzchni sadów tyrolskich.