Filodendron pnący (Philodendron scandens)
Wiadomo, że rozkrzewia się on bardzo niechętnie. Zamiast znęcać się nad nim i uszczykiwać bez końca, wetknęłam do zawieszonej na ramie drzwi doniczki 3 sadzonki było to w marcu. Przez pierwszy rok nie tylko ukorzeniły się, ale wyrosły z nich ponad metrowe pędy, prosto w kierunku okna. Nie trzeba było prawie kierować nimi same okręcały się wokół żyłki. W drugim roku zaczęły się rozgałęziać, a liście drobnieć. Był to znak, że potrzebują świeżej ziemi. Po przesadzeniu, rośliny wzmocniły się, nowe pędy pogrubiały, ale stare pomału traciły liście „łysiały”. W trzecim roku filodendron nie był już tak dekoracyjny jak na początku, zdecydowałam więc odmłodzić go radykalnie. Ścięłam go krótko, a z pędów zrobiłam nowe sadzonki. Najsilniejsze dadzą nowe rośliny, które przez trzy następne lata będą znów zdobiły moje mieszkanie. Identyczny filodendron rósł na ścianie przeciwnej, na którą nie padało nigdy słońce. Wkrótce z niego zrezygnowałam, był bowiem wyraźniej słabszy po prostu ledwie wegetował. Było to dla mnie naocznym dowodem jak ważna jest dla rośliny nawet mała różnica w naświetleniu, tak mała, że często jej nie zauważamy.